środa, 1 maja 2013

Gdy kota nie ma, myszy harcują

Ostatnie trzy tygodnie w pracy spędziłam na przygotowywaniu sprzętu windsurfingowego do sezonu letniego. Podsumowując: otaklowałam 30 żagli, stworzyłam z Nataschą nowe tablice informacyjne o lekcjach pokazowych, naprawiłam też kilka desek surfingowych i przywróciłam im dawną świetność. Ponadto prowadziłam już zajęcia z pierwszymi śmiałkami, którzy nie bali się uczuć windsurfingu podczas chłodniejszej aury i (jeszcze wciąż) zimnej wody. 


Na wakeboardzie płynę trzeci raz w życiu, pierwszy raz w tym sezonie
Wczorajszy poranek w pracy różnił się jednak od poprzednich. John ( kierowca łodzi motorowej, instruktor nart wodnych) zaproponował wszystkim pracownikom sesyjkę nart wodnych i wakeboardu. Burkhard ( szef) odbywał w tym czasie pierwszy rejs turystyczny na glassbottom boat ( łodzi ze szklanym dnem). A gdy kota nie ma, myszy harcują... Oto mała fotorelacja z naszych wczorajszych zmagań.

Matt, nasz instruktor wakeboardu koncentruje się przed zejściem na wodę 
Skoki i ewolucje to jego specjalność

Natascha na monoski
Simon dopiero rozpoczyna swoją przygodę z nartami wodnymi, ale ma z tego ogromną frajdę
John dumnie prezentuje swoje narty wodne - Team master Craft Monoski
 Takie dni jak wczorajszy dodają energii i na pewno są powodem wzrostu poziomu endorfin w organizmie ;) Wspólne wykonywanie tego rodzaju zadań jest też doskonałym sposobem na jednoczenie całego zespołu. Dzisiaj natomiast szykuję się do rejsu na Glassbottom boat. Szef wyraził uznanie wobec robionych przeze mnie zdjęć, co ogromnie mnie ucieszyło. Poprosił abym wykonała serię fotografii poświęconej wycieczkom, które prowadzimy. Relacja z tego wydarzenia już wkrótce na blogu. Pozdrawiam i życzę pięknego, pierwszomajowego dnia :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz