czwartek, 11 lipca 2013

cel: zakupy w mieście - misja: zakończona sukcesem


Lipiec i sierpień to bez wątpienia dwa najbardziej gorące miesiące. Mam na myśli nie tylko temperaturę powietrza, ale także natężenie pracy w centrum sportów wodnych. Zainteresowanie nauką windsurfingu wzrasta diametralnie, a to oznacza że codziennie odbywają się kursy dla przynajmniej kilkunastu osób. Dla mnie to istny zastrzyk adrenaliny, bo uwielbiam patrzeć jak moi uczniowie robią postępy i uczą się sportu, który mnie pasjonuje. 

Po tak wzmożonej pracy w ciągu tygodnia, przychodzi czas na odpoczynek. W poniedziałki zawsze mam wolne. Czasami lubię po prostu poleniuchować, bądź zregenerować siły w spa hotelu Princess Adrianna. Czasami jednak spędzam ten dzień bardziej intensywnie i kreatywnie. Tak też zrobiłam trzy dni temu.
Ines zaproponowała mi wspólne zakupy w mieście. Nie miałam żadnych wątpliwości. Pewnie, że chcę jechać! Sklepy w Rodos są czynne do późna ( zamykane są o godzinie 21.00). Wyruszyłyśmy więc po czwartej. Z Kiotari do miasta Rodos jedzie się około godzinę. Przed piątą byłyśmy już na miejscu.

droga wjazdowa do miasta Rodos
W mieście tłoczno, gwarno, gorąco... Życie toczy się tu innym rytmem niż na południu wyspy. Mieszają się ze sobą kultury - lokalna, społeczności odwiedzających wyspę oraz konsumpcyjna. Słyszy się wiele języków, widzi przeróżne sposoby ubioru, porozumiewania się, zachowania. Wielość, różnorodność, brak monotonni. Jednocześnie wieczna pogoń za czymś. 
Na ulicach nowego miasta ścisk. Właśnie rozpoczął się czas wielkich przecen, więc w sklepach cała masa turystów. Jaką pamiątkę warto przywieźć z Rodos? Może nowy ciuch z h&m-u? Trochę to smutne, że proces makdonaldyzacji tak bardzo postępuje. Z drugiej strony nie znam chyba ani jednej osoby, która zdecydowanie podążałaby "pod prąd" kultury konsumpcyjnej. Staliśmy się wygodni, gdyż jedynie zasobność portfela stanowi ograniczenie naszych możliwości.

wielkie polowanie na okazje w zklepie ZARA ( Nowe Miasto Rodos)
ulice Nowego Miasta


W kolejce do kasy z jedną torebką stałam ponad pół godziny. Zaraz po tym jak transakcja w końcu została zawarta, doszłam do wniosku, że znacznie bardziej wolałabym przejść się wzdłuż portu Mandraki, aniżeli spędzić cały wieczór w sklepach. Tak też uczyniłam. Wieczór nad brzegiem morza w mieście Rodos był niezwykle urokliwy. Cumujące jachty i łodzie na tle zachodzącego słońca tworzą niezapomniany widok. 

port Rodos o zachodzie słońca


Około godziny dziewiątej postanowiłyśmy z Ines wybrać się na Stare Miasto. A tam - życie tętni jeszcze bardziej. Lokalne restauracje, kluby, bary - a wszystko to w średniowiecznych ruinach twierdzy Zakonu Kawalerów Maltańskich. Kultury przenikają się tu jeszcze bardziej - istna wieża Babel. Miłym zaskoczeniem był koncert lokalnego chóru. 

Ines w drodze do Starego Miasta - mijamy stragany z lokalnymi specjałami

dotarłyśmy na miejsce


artyści przygotowują się do koncertu
koncert na Starym Mieście
Podsumowując wyjazd do Rodos: dałam się skusić przecenom i "okazyjnie" zakupiłam kilka rzeczy, podziwiałam zachód słońca w Mandraki, spędziłam cudowny wieczór na Starym Mieście. Mimo to cieszyłam się gdy dotarłam około północy do Kiotari. Tutaj jest moje miejsce - spokój, bliskość natury, mniej konsumpcjonizmu. Jak dobrze być w domu :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz