sobota, 13 kwietnia 2013

Pierwszy poranek na Rodos

Dotarłam do celu. Zanim jednak to się stało odbyłam podróż, która trwała szesnaście godzin.  W tym czasie znalazłam się na czterech lotniskach, w trzech samolotach, dwóch państwach... 

Widok z okna samolotu przed lądowaniem w Atenach
Podczas podróży okazało się, że nie jestem jedyną Polką, która lecąc z Warszawy, za cel obrała Rodos. Co więcej, nie byłam też jedyną instruktorką windsurfingu na pokładzie... Dopiero na lotnisku Diagoras, kiedy czekałam po odbiór bagażu, usłyszałam znajomy język. Po kilku minutach konwersacji było już wiadomo, że polscy instruktorzy sportów wodnych nie należą na Rodos do rzadkości. Na Prasonisi już teraz działają dwie polskie szkółki. To oferta skierowana zdecydowanie w stronę osób, dla których windsurfing nie jest jeszcze sztuką nieodkrytą. Początkującym polecam natomiast spot w Kiotari, gdzie mieści się centrum sportów wodnych, w którym pracuję. 


Co ciekawe, nie trzeba czekać do lata, aby zacząć nabywać nowe umiejętności. Kwietniowa pogoda rodyjska rozpieści w tym roku nawet najbardziej zagorzałego sceptyka. Przekonałam się o tym, gdy tylko przybyłam do Kiotari. Mimo późnej pory, zmiana temperatur ze środkowoeuropejskich na greckie była bardzo odczuwalna. Pomyślałam wtedy - jeśli wieczorem jest tak ciepło, ciekawe jakiej pogody można się spodziewać następnego dnia. Nie zawiodłam się. Gdy otworzyłam rano drzwi od mieszkania, oto co zobaczyłam...




Podoba wam się? Dla mnie mieszkanie z takim widokiem na morze to rzecz bezcenna. Pozdrawiam ze słonecznego Rodos :)

1 komentarz: