piątek, 19 kwietnia 2013

Sekrety okolic Lardos

W pobliżu mojego miejsca zamieszkania, na południowo-wschodnim wybrzeżu, znajduje się mała, grecka wioska o nazwie Lardos. Początkowo była to osada, którą zamieszkiwało kilkadziesiąt osób. Byli to wyłącznie Grecy. Obecnie żyje tu wielu obcokrajowców - Anglików ( którzy mają dwa angielskie puby, w których często spotykają się we własnym gronie), Niemców oraz Albańczyków. Ci ostatni nie są pozytywnie postrzegani przez lokalną społeczność. Grecy uważają, że zabierają im miejsca zatrudnienia, gdyż są gotowi pracować za najniższą stawkę. 
Jeszcze dziesięć lat temu Lardos liczyło około 1200 mieszkańców. Obecnie szacuje się, że liczba ta wzrosła o kolejne trzysta. Obcokrajowcy stanowią zdecydowaną większość stałych rezydentów tej miejscowości.

W Lardos mieszka moja koleżanka Natascha, wraz z córką Lizzy. Natascha jest z pochodzenia Niemką, ale odkąd ukończyła studia wychowania fizycznego, mieszka na wyspach greckich. Uprawia chyba wszystkie możliwe sporty wodne - jest instruktorką windsurfingu, katamaranu oraz skipperem na jachcie Bavaria w centrum sportów wodnych, w którym razem pracujemy. Co ciekawe, jej styl można określić jako rasta. Żyje blisko natury, pomaga bezdomnym zwierzętom, dba o środowisko. Często spotykamy się wieczorami - wówczas Natascha, jej chłopak Chris i córka Lizzy grają na gitarach i śpiewają. Dwa dni temu postanowiliśmy wybrać się na spacer w okolice Lardos. Byłam bardzo ciekawa krajobrazów o tej porze roku. 

Natascha i Lizzy w drodze do pierwszego wodospadu
Szliśmy drogą prowadzącą do rzeki, spływającej ze wzgórz otaczających miasteczko. Trasa nie sprawiała początkowo żadnych trudności, jednak po pewnym czasie zaczęliśmy wspinać się po skałach i przeskakiwać z kamienia na kamień, wystających z wody. Nigdy wcześniej nie byłam w tym miejscu, więc moje zaskoczenie było tym większe. Trudy wspinaczki wynagrodził widok pierwszego wodospadu, do którego dotarliśmy po godzinie. Zrobił on na mnie ogromne wrażenie.
dzielnie podążamy naprzód

uff, jesteśmy w końcu na szczycie

Z Lizzy nad pierwszym wodospadem

Natascha i Chris relaksują się po pierwszym odcinku spaceru
Po chwili odpoczynku ruszyliśmy dalej wzdłuż rzeki. Droga stawała się coraz bardziej kręta. Wokół nas biegały trzy psy Nataschy ( jeden z nich - szczeniaczek, niedawno odratowany, czeka na nowych właścicieli z Anglii, którzy przyjadą po niego za dwa tygodnie). Lizzy prowadziła nas do celu. Ostatni odcinek podróży nie należał do najłatwiejszych. Musieliśmy wspiąć się wysoko po skałach. Jednak widok, jaki zobaczyłam z góry, był wprost niesamowity - drugi wodospad, znacznie większy od pierwszego. Miałam wrażenie, że znaleźliśmy się w sekretnej oazie, o której istnieniu niewielu zdaje sobie sprawę. Wodospady można podziwiać w okresie zimowym i wiosennym. Od maja koryta rzek wysychają.
Nie zastanawiając się długo, skorzystaliśmy z kąpieli w źródlanej wodzie. 

widok z góry na drugi wodospad

Lizzy jako pierwsza wskoczyła do wody

naturalny prysznic ;)
wolność!!!



Droga powrotna była już nieco mniej kręta. Dotarcie do miasteczka zajęło nam około godziny. Schodząc ze zbocza góry byliśmy świadkami przepięknych, wiosennych krajobrazów. Drzewa oliwne, pola dzikich kwiatów, drzewa iglaste... W powietrzu unosił się zapach pomarańczy. Po raz kolejny Rodos zaskoczyło mnie czymś dotąd nieodkrytym i obalony został stereotyp, że piękno wysp greckich ukryte jest jedynie w nadmorskim otoczeniu.




2 komentarze:

  1. Kochana, te widoki są niesamowite:)
    Z pozdrowieniami Beata:)

    OdpowiedzUsuń
  2. mam nadzieję, że niedługo będziemy je podziwiać razem :) buziaki!

    OdpowiedzUsuń