czwartek, 30 maja 2013

Trzy metry nad powierzchnią wody

Ostatnie kilka dni były pełne wrażeń. W sobotę odebrałam z lotniska koleżankę, która obecnie spędza u mnie tydzień wakacji. Kasię znam już niemalże dziewięć lat. Studiowałyśmy razem socjologię. Nie są to jej pierwsze odwiedziny na Rodos. Pięć lat temu przyjechała tutaj wraz ze swoją siostrą. Wyspa tak bardzo ją zauroczyła, że postanowiła wrócić...


The magic fish

W niedzielę świętowaliśmy moje imieniny. Muszę przyznać, że były to jedne z najlepszych imienin w moim życiu. Kameralne grono przyjaciół, piękna restauracja, wspaniałe jedzenie... Dostałam przepiękne prezenty, wśród których znalazła się książka, o której marzyłam ( "Zmień swoje życie z Ewą Chodakowską"). Zestaw ćwiczeń i posiłków na cały miesiąc - to lubię!
Restauracja, w której jedliśmy nazywa się Mourella i bez wątpienia jest godna polecenia. Z ciekawostek - można wspomnieć o rybie, którą zamówiła Kasia. Nosi nazwę "Maggiatico fish". Początkowo zastanawialiśmy się nad znaczeniem tego słowa. Okazało się, że jest to pewien rodzaj ryby, który można skosztować jedynie w maju. Majowa ryba ;) W smaku przypomina połączenie karpia z łososiem. Pozostałe dania również były wyśmienite. Do tego białe wino. A taniec był tuż po kolacji w beach barze SHIMBAS. Tam też zjedliśmy urodzinowy torcik. Wieczór był naprawdę wyjątkowy!

Z Kasia i Brit


Dziewczyny wyglądały wspaniale!

 

 (Nie)rzeczywisty dzień idealny na jachcie

Podczas studiów dowiedziałam się, że typy idealne nie istnieją w rzeczywistości. Możemy mówić, że funkcjonuje pewien określony wzór, ale ideał w czystej postaci nie może być realny.
A jednak sama określam się słowem "idealistka". Żyję z głową w chmurach, nie lubię zbyt twardo stąpać po ziemi. Czasami udaje mi się urzeczywistnić marzenia. Tak się właśni stało w zeszły poniedziałek. Był to mój dzień wolny. Wykorzystałam go na rejs jachtem z Kasią. Pogoda sprzyjała żeglowaniu. Rozwinęliśmy żagle i popłynęliśmy wzdłuż wschodniego wybrzeża - na południe wyspy. Po kilku godzinach dotarliśmy do sekretnego miejsca, któremu nadaliśmy nieoficjalną nazwę "Hawaii Beach". Jest to malownicza plaża - biały, drobniutki piasek, błękitna woda i ... dookoła ani jednego żywego ducha. Plaża przypomina tę z filmu "Błękitna laguna". Można do niej jedynie dopłynąć lub dojechać samochodem terenowym. 
Zacumowaliśmy blisko brzegu. Postanowiłyśmy z Kasią wykorzystać okazję do wykonania kilku zdjęć na dziobie. Oto efekty naszej małej sesji ( zdjęcia zostały wykonane moją nową lustrzanką cyfrową - NIKON D80):











Niektórzy śmiałkowie skorzystali też z kąpieli. Niestety, temperatura morza nie zachęcała do pływania. Kasia i ja wolałyśmy pozostać w suchej postaci. Chwilę później przyszedł czas na lunch w stylu śródziemnomorskim. Kanapki z łososiem, tuńczykiem, prosciutto, pomidorami i fetą oraz cała gama sosób były wręcz wyborne!

Natascha zaryzykowała kąpiel ;)

Udo wolał kołysać się w małej dingi :D

Smakowity lunch!

Pyszne jedzenie, wspaniała pogoda i ludzie, dzień spędzony na żeglowaniu... Czy typ idealny naprawdę nie istnieje? Drogę powrotną spędziłam w kabinie pod pokładem - oddając się słodkiemu lenistwu. Trzy metry nad powierzchnią morza...

Nie można sobie wyobrazić lepszego miejsca do spania :)





5 komentarzy:

  1. Cudownie! Mnie rowniez marzy sie rejs jachtem, najlepiej wlasnym ;P

    OdpowiedzUsuń
  2. To naprawdę niezapomniane przeżycie :) polecam z całego serca! Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak patrzę na te wszystkie cudowne zdjęcia, to aż chce się tam być:)
    Beata:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiesz, że zawsze możesz mnie odwiedzić Beatko :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Rodos to wspaniała wyspa i nie dziwię, że koleżanka się zauroczyła i chciała przyjechać z powrotem;-) A Chodakowska widać nawet i tam dotarła;-P

    OdpowiedzUsuń